wtorek, 31 grudnia 2013

Nie bądźmy straszni!

Polacy są straszni. A raczej: sami tak o sobie myślą! Dlaczego?

Niedawno ukazała się książka pt. „Gabinet luster”, w której zawarto wyniki wieloletnich badań zespołu socjologów pod kierunkiem prof. Anny Gizy z Uniwersytetu Warszawskiego nt. postrzegania samych siebie przez Polaków. W największym skrócie można by je podsumować pierwszym zdaniem tego artykułu.

Co ciekawe, okazuje się, że takie wyobrażenie to efekt ulegania negatywnemu autostereotypowi! Tak naprawdę nie znamy siebie, ale „skądś” wiemy, że jesteśmy do niczego. To stąd bierze się owo powszechne negatywne nastawienie do otoczenia, to dlatego marudzimy, narzekamy i atakujemy. Nie możemy inaczej, ponieważ z góry zakładamy, że nic przyjemnego nas nie spotka. A skoro traktujemy innych jako złych, oni w końcu tak się zachowują…

Nie ulegajmy stereotypom! Polacy nie są beznadziejni! To w gruncie rzeczy jest bardzo proste: zacznijmy inaczej traktować sami siebie, w domu, w pracy, na ulicy. Zmieńmy nastawienie, tylko trochę! Na takie „świąteczne”: uprzejme, życzliwe, tolerancyjne. Zacznijmy myśleć o sobie dobrze!

Z okazji nadchodzącego Nowego Roku życzymy wszystkim i sobie: nie bądźmy straszni! Pięknego 2014!

wtorek, 24 grudnia 2013

Magia

Wigilia, Święta...

"...dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszystkie spory...". Magiczny czas. Jesteśmy jakby łagodniejsi, cieplejsi, milsi - dla bliskich, znajomych i... nieznajomych.

A może by tak spróbować "przeciągnąć" to na trochę dłużej? Spokojne, miłe tygodnie, a może nawet miesiące: mnóstwo zwykłych dni, bez sporów, za to z próbą wysłuchania, zrozumienia, rozmowy. Potrafimy?

Ależ to by była magia!

Pięknych, Wesołych, Magicznych Świąt - WSZYSTKIM!!! :-)

wtorek, 10 grudnia 2013

W sieci


Fakt, iż internet wchodzi w skład naszej codzienności, nikogo nie dziwi. Jedną z dziedzin życia, na którą wywarł ogromny wpływ, są relacje międzyludzkie. Człowiek – istota społeczna, może nawiązywać i podtrzymywać kontakty z drugimi za pośrednictwem poczty elektronicznej, komunikatora Skype, portali społecznościowych, czatów, blogów itd. To wielki atut współczesnych czasów, my – biorący udział w projekcie EDI jesteśmy tego dowodem.  Nasza ogromna siła grupowa, dzięki której osiągamy cele projektu, tkwi w dzieleniu się własnymi doświadczeniami i najlepszymi praktykami. Powstają nowe rozwiązania wdrażane do praktyki. Korzyści projektu osiągamy dzięki wizytom u partnerów, seminariom, warszatatom i dyskusjom. Wydawać by się mogło, że projekt żyje dzięki mobilnościom. Tak, mobilności są wartością samą w sobie. Spotykamy się bezpośrednio, twarzą w twarz. W poniedziałek 2 grudnia spotkaliśmy się jednak w „sieci”, na kolejnej konferencji za pośrednictwem komunikatora Skype. Konferencje organizujemy raz w miesiącu. Każdy z nas odrywa się wówczas od swoich obowiązków, zasiada przy komputerze i wchodzi w rozmowę z partnerami z różnych krajów Unii Europejskiej. Tematem naszej ostatniej konferencji były bieżące sprawy organizacyjne związane z realizacją projektu w kontekście zbliżającego się końca roku i wydłużonego pierwszego „kwartału” wdrażania (01.08. – 31.12.2013). Omówionych zostało wiele wątków, m.in. terminy kolejnych mobilności. Po ustaleniu kolejnych kroków projektu odbyła się także ogólna dyskusja, dzięki której uświadomiłam sobie, że EDI tętni życiem. Wspominano zaliczone mobilności w Suwałkach i Kolonii, żartowano na różne tematy, było po prostu ciepło – pomimo granic wytyczonych na mapie Europy, które nas dzielą, można było czuć, że jest się wśród bardzo bliskich osób. W gronie przyjaciół.

niedziela, 1 grudnia 2013

Słowa

Jakiś czas temu pisaliśmy o języku nienawiści. Okazuje się, że słowami dyskryminować można także nieintencjonalnie, a często nieświadomie. Dlatego warto zastanowić się, co mówimy i do kogo. Warto zastanowić się, jak byśmy się poczuli na miejscu rozmówcy albo czy chcielibyśmy usłyszeć to, co mówimy. To, co na pozór wydaje się oczywiste i proste, często okazuje się bardzo, bardzo trudne…
Poniżej fragmenty wywiadu dotyczącego siły rażenia języka, który „przedrukowujemy” za portalem www.ngo.pl.
AlicjaBadetko: –  Jesteś specjalistką do spraw równości szans. Zajmujesz się między innymi tematem dyskryminacji. Groźnie to brzmi.
Agata Gnat: – Lubię nazywać się edukatorką. Prowadzę spotkania, […] opowiadam o uprzedzeniach, które wynikają ze stereotypów oraz na temat samej dyskryminacji. Trzeba wiedzieć, że mówienie o tym nie jest popularne. Ludzie nie chcą walczyć o prawa grup mniejszościowych, rozmawiać o niepełnosprawności, orientacji nieheteroseksualnej itp., ponieważ te tematy wzbudzają u nich lęk i niechęć. 
Dlaczego?
Albowiem niechętnie akceptujemy i wspieramy różnorodność jako wartość w człowieku. Rzadko otwieramy się na poznanie drugiej osoby, na której tożsamość składają się aspekty dla nas zupełnie obce. To, czego dowiadujemy się o innych grupach społecznych niż nasza, często w postaci wiedzy przekazywanej pokoleniowo i kreowanej przez media, nie ma nic wspólnego z doświadczeniem oraz wiedzą opartą na faktach. Niestety, to właśnie stereotyp kieruje naszą opinią oraz daje nam poczucie bezpieczeństwa poprzez niezagłębianie się w prawdę. To on zwalnia nas od trudu zmierzenia się z uświadomieniem sobie szeregu barier, na jakie napotykają osoby z grup przez nas nieznanych. Od uprzedzenia do dyskryminacji już tylko tzw. „mały krok”. Dyskryminujemy innych poprzez np. na pozór niewinne żarty. Robimy to głównie dlatego, że jesteśmy w większości i to zapewnia nam moc, spokój, integrację oraz poczucie wyższości.
[
Pracując przy projekcie dotyczącym osób z niepełnosprawnościami […] wielokrotnie rozmawialiśmy o słowach określających tę grupę społeczną. Dla przeciętnego człowieka nie ma różnicy w sformułowaniach: niepełnosprawny, podopieczny, osoba niepełnosprawna intelektualnie, osoba z niepełnosprawnością, osoba z dysfunkcją itp.
Takie określenia jak: „upośledzeni” lub „niepełnosprawni” stygmatyzują tych ludzi. Właściwie powinno się mówić, iż są to osoby z pewną dysfunkcją, które charakteryzują też inne aspekty ich człowieczeństwa, jak np.: wiek, płeć, charakter, umiejętności, zainteresowania. Przykre jest postrzeganie osób dotkniętych niepełnosprawnością tylko przez pryzmat tej jednej cechy. Innymi słowy, dla mnie określenie „osoba z niepełnosprawnością” określa pewien jeden z wielu aspektów tożsamości człowieka, a nie jego całokształt. Zwróć uwagę, że jest różnica, jeśli mówimy: „To są niepełnosprawni, upośledzeni” a „to ludzie z niepełnosprawnością, dysfunkcjami”. W pierwszym wyrażeniu wskazuje się, że taka osoba potrzebuje wsparcia, pomocy, nie jest samodzielna, ale biedna, zaniedbana, a dodatkowo obarczona wykluczeniem społecznym i raczej z małym prawdopodobieństwem, że poradzi sobie na rynku pracy. Innymi słowy, trzeba ją wesprzeć na każdym kroku. Podobnie słowo „podopieczny” kojarzy się z osobami żyjącymi w ośrodkach wsparcia, niezdolnymi do samodzielnej egzystencji, ubezwłasnowolnionymi i niemogącymi lub nieumiejącymi funkcjonować bez kogoś.
Kiedyś nawet w podręcznikach akademickich funkcjonowało określenie „osoba upośledzona”. Teraz nie można już tak mówić? 
Dla mnie samo określenie „człowiek upośledzony” jest bardzo pejoratywne. Niestety w niektórych ustawach np. o pomocy społecznej, nadal te terminy funkcjonują. Jednak już w kilku urzędowych dokumentach przy takim stwierdzeniu są odnośniki do przypisów, w których są stosowne wyjaśnienia na temat rodzaju dysfunkcji. Trudno rzeczywiście jest zmienić język prawa. Natomiast ważne, byśmy byli świadomi, że posługiwanie się poprawną terminologią pokazuje pozytywne nastawienie do tych osób. Stwierdzenia: „Jesteś upośledzony” lub „Jesteś niepełnosprawny” obrażają te osoby. Zmiana form językowych to nie jest tylko mój postulat, ale i samych zainteresowanych. 
To znaczy?
To właśnie oni chcą, by opisywać ich jako np. osoby z dysfunkcją słuchu, wzroku, ruchu (często jedyną dysfunkcją), które świetnie sobie radzą w życiu społecznym, rodzinnym i zawodowym. Wiadomo, że jest masa rzeczy do zrobienia w kwestii wsparcia tych osób, ale poprzez stosowanie języka wrażliwego na dysfunkcje innych, eliminujemy drobne bariery w postaci ogólnego wyobrażenia o danej osobie, wzmacniamy ją nie tylko w pozytywnej samoocenie, ale również jej otoczenie i siebie samych. Używając poprawnego języka pokazujemy, że chcemy uczyć się problemu niepełnosprawności, aby zmieniać świat dla tych ludzi, a nie na odwrót.
[…]
Namawiam osoby pełnosprawne, by pomagały ludziom z dysfunkcjami w nawiązaniu relacji z nimi. Niech sygnalizują im swą chęć kontaktu, ale nie koniecznie pomocy. Czasem po prostu trzeba poczekać, aż ten drugi człowiek przełamie się i otworzy na nas. Dobrze jest wykazać zrozumienie, co do jego nastroju. Jednocześnie bardzo ważna jest samo edukacja w temacie niepełnosprawności, np. lektura publikacji internetowych oraz drukowanych zawierających informacje na temat różnych typów, stopni niepełnosprawności. Jeżeli będziemy nabywać tę wiedzę, to zmieni się nasze podejście do osób z niepełnosprawnościami ruchowymi, intelektualnymi, sensorycznymi. Warto przecież, byśmy wyzbywali się stereotypów poprzez doświadczanie prawdziwej wiedzy, wtedy bowiem żyje się dużo odpowiedzialniej.
--------------------------
Wywiad przeprowadzony został na potrzeby międzynarodowego projektu „Ponad granicami walczymy z barierami”, współfinansowanego ze środków UE w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Projekt jest realizowany przez 3 organizacje z terenu woj. śląskiego: Stowarzyszenie Wspierania Organizacji Pozarządowych „MOST” w Katowicach, Stowarzyszenie Rodzin Osób Niepełnosprawnych „Nadzieja” z Rudy Śląskiej, Stowarzyszenie Na Rzecz Wspomagania Osób z Niepełnosprawnością i Ich Otoczenia „Razem” z Rybnika we współpracy z GSE GesellschaftfürSozialeDienstleistungen Essen mbH z Nadrenii Północnej-Westfalii.

sobota, 23 listopada 2013

Kolejne lekcje

W niedzielę wyjechaliśmy z Kolonii, gdzie odbyła się druga "mobilność" w ramach projektu. Spotkanie było wyjątkowo udane: dużo się nauczyliśmy, wyjechaliśmy pełni wrażeń i nowych pomysłów. Poniżej kolejne (wybrane) lekcje integracji - wynik mnożenia efektów przez dzielenie pasji.

"Wartością, którą wyniosłam ze spotkania partnerów projektu była inna forma nauki i przekazywania sobie doświadczeń, a mianowicie specyficzna atmosfera dyskusji panelowej i konferencji, w których braliśmy udział. Dowiedziałam się jak radzą sobie Polki - przedsiębiorczynie, kobiety sukcesu w Niemczech i jak ich doświadczenia są i mogą być wykorzystywane w innych praktykach i środowiskach. Dyskusja ta była dla mnie bardzo inspirująca.
Całość z pewnością przyczyni się do realizacji celów fundacji, którą reprezentuję, może nie od razu i bezpośrednio, ale dla dalszego poprawiania wizerunku Polaków poza granicami Polski."


Gabriela, Holandia

"Nowa forma edukacji dorosłych poprzez dyskusję panelową oraz konferencję. Bardzo cennym doświadczeniem było zapoznanie się ze sposobami promocji działań projektowych organizacji partnerskiej - gospodarza mobilności. Zdobytymi doświadczeniami podzielę się po powrocie z Sekcją Kobiet, która działa w ramach naszej organizacji."

Leszek, Czechy

"Uzyskałam informacje na temat doświadczenia przedsiębiorczyń w zakresie organizacji i prowadzenia konferencji, sympozjów i paneli dyskusyjnych. 
Zamierzam wykorzystać te metody jako formy edukacyjne w pracy mojej organizacji."

Maria, Grecja

Doświadczenie z konferencji jako metody kształcenia jest nieocenione. Wymiana informacji w aspektach przedsiębiorczości kobiet polskich w Niemczech oraz forum międzynarodowe i wymiana doświadczeń dotyczących życia i przedsiębiorczości kobiet w Europie.
Wymiana doświadczeń w nagłaśnianiu i propagowaniu celów działalności (media)."

Bogna, Szwecja

"Podczas mobilności nauczyłyśmy się, że jeżeli chcesz siebie zrealizować, trzeba ciężko pracować. Najbardziej wartościowe były dyskusje, formalne i nieformalne. Szczególnie zapamiętamy przyjemną atmosferę. W edukacji dorosłych zastosujemy formę konferencji na przykładzie "Polka - Przedsiębiorczyni - Europejka."

Honorata i Leokadia, Łotwa

"Niezmiernie ważna - obok udziału w samej konferencji i towarzyszącym mu panelu dyskusyjnym - była możliwość wzięcia udziału w przygotowaniach do tego wydarzenia i niejako "od kuchni" podpatrzenia szczegółów technicznych i  tajników decydujących o sukcesie tego dużego i dość skomplikowanego przedsięwzięcia: przygotowania programu, listy gości, zaproszenia mediów, prowadzenia, poczęstunku, oprawy, wydarzeń towarzyszących... Świetna lekcja, z pewnością zaprocentuje przy realizacji podobnych imprez u nas. 
Uderzyło mnie, jak wiele można nauczyć się od siebie przy okazji działań towarzyszących głównej imprezie mobilności: warsztatów, "śniadania roboczego" czy spotkań dwustronnych, a nawet wspólnego zwiedzania miasta - w luźnej atmosferze, sprzyjającej otwarciu i dzieleniu się doświadczeniami, wrażeniami, spostrzeżeniami."

Jarek, Polska

"Nauczyliśmy się edukacji w formie konferencji, panelu, wywiadu - metod uczenia się poprzez organizowanie wydarzeń kulturalno-społecznych. Bardzo wartościową lekcją były informacje jak promować kobiety w biznesie jako prezeski, dyrektorki, właścicielki, a jednocześnie matki i żony.
Konferencja była również lekcją integracji - poznanie obyczajów i tradycji w różnych krajach, sposobów działalności organizacji polonijnych oraz tematyka związana z zachowaniem i pielęgnowaniem języka polskiego jako elementu edukacji."

Zosia, Holandia

czwartek, 21 listopada 2013

Zdumienie

I znów trzeba zacząć tak samo: to zadziwiające! Niesamowite, jak bardzo EDI zmienia sposób myślenia, przewartościowuje podejście do różnych spraw i ile uczy!

To miał być "po prostu" projekt. Realizujemy program, wypracowujemy rezultaty, wypełniamy papiery. Tymczasem już po drugiej "mobilności" czujemy, że przydarza nam się dużo, dużo więcej. Papiery zeszły na dalszy plan; pierwszy raz od dawna naprawdę czujemy, że to, co robimy, ma prawdziwy, głęboki sens, że EDI jest czymś (zdarzeniem? przygodą? przeżyciem?), co pozostanie z nami i w nas na długo, być może na zawsze... 

Kiedy przed piątkową konferencją w Kolonii Barbara z Deutsche Welle zapytała: "po co tu przyjechaliście?" na język cisnęły się okrągłe zdania w rodzaju: "by wymieniać się doświadczeniami, uczyć od siebie, dzielić dobrymi praktykami"... Podczas warsztatów nazajutrz odpowiedź była natychmiastowa: "przyjechaliśmy tu po to, by poczuć dumę". Tak jest, czuliśmy się dumni, że jesteśmy Polakami, że robimy niesamowite rzeczy, że jesteśmy częścią tej wspólnoty. Zdaje się, że właśnie padło właściwe słowo: EDI to nie "zwykły" projekt; to jest wspólnota naszych potencjałów, umiejętności, temperamentów, naszych sił i słabości, które w sumie generują coś, co trudno nazwać. W papiery wpiszemy pewnie "wartość dodana", w rzeczywistości czujemy ogromny apetyt na życie, chęć do zrobienia więcej i inaczej, wielką radość z możliwości bycia ze sobą i - tak, nie bójmy się! - ten ekscytujący rodzaj szaleństwa.

Spotkanie w Kolonii, choć krótkie (za krótkie!), co chwila stwarzało nam okazje do zdumienia. Co jakiś czas ze zdziwieniem spoglądaliśmy na siebie i mówiliśmy: "kurczę, znów się czegoś nauczyłem/am!". Że Polak za granicą może i potrafi, że kobieta w biznesie w cuglach zostawia za plecami konkurencję, że "inność" może być atutem... 

Jest nas coraz więcej! W Niemczech poznaliśmy nowe osoby z organizacji partnerskich, które natychmiast polubiliśmy. To jest kolejne zdumienie: każdy w tym projekcie jest nietuzinkowy, wnosi coś nowego, chce się z nim/nią być, bo ten czas to czyste korzyści. Nowe twarze integracji, "stare" twarze integracji... Zobaczycie je na naszym fejsbukowym profilu.

wtorek, 12 listopada 2013

Cierpliwości...

To zadziwiające! Wczoraj wieczorem wystarczyło włączyć TV tylko na parę minut i obejrzeć kilka obrazków z relacji obchodów Święta Niepodległości w Warszawie, by dostrzec doskonałą ilustrację naszego ostatniego posta!

Niestety, tylko przedostatniego akapitu. Mnóstwo ludzi, których mózgom obce jest zjawisko dysocjacji, z ufnością polegających na tym, co odruchowe, nieświadome i wtłoczone - nie wiadomo kiedy i dlaczego. Po co - było widać.

Refleksja, samodzielne myślenie - to trudne. Aby podołać, trzeba wysiłku, samodyscypliny, chęci i czasu związanych z procesem przyjmowania i używania wiedzy. Jesteśmy cierpliwi, trzymamy kciuki!


środa, 30 października 2013

Czy jesteś uprzedzony? Jasne, że tak!!! Na szczęście...

W październikowym numerze magazynu Książki (wyd. GW) ukazał się ciekawy artykuł Ignacego Karpowicza nt. książki M. R. Banaji'ego i A. G. Greewalda pt. "Blindspot. Hidden biases of good people."("Ślepa plamka. Ukryte uprzedzenia dobrych ludzi." - tłumaczenie własne).
 
W największym skrócie zawarte w książce (i artykule) tezy można by streścić stwierdzeniem, że niezależnie od tego, jak "dobrymi ludźmi" (wykształconymi, świadomymi, tolerancyjnymi, brzydzącymi się uprzedzeniami, itd., itp.) jesteśmy - nie ma siły, oblewamy testy z tolerancji. Wszyscy.
"Testy" mogą tu być rozumiane dosłownie: jednym z nich jest tzw. IAT (Test Utajonych Skojarzeń), prosty, polegający na kojarzeniu w pary zdjęć i słów umieszczonych w dwóch kolumnach. Fotografie przedstawiają ludzi rasy białej i czarnej, słowa to określenia nacechowane pozytywnie (np. miłość, szczęście) bądź negatywnie (przemoc, złość, itp.). Jak pisze autor, "testy IAT w USA pozwoliły stwierdzić, że aż 75 proc. badanych wykazuje silną automatyczną preferencję rasy białej. Sporą niespodzianką było odkrycie, że także osoby wykształcone i dobrze sytuowane, świadome i uważne, a przede wszystkim zdecydowanie opowiadające się za egalitaryzmem rasowym test oblały. Wśród tych osób byli także autorzy książki, którzy od 30 lat zajmują się kwestią dyskryminacji w Stanach!". I dalej: "To często nie mieści się w głowie (...) No jak to?! Przecież wszystko rozumiem i wiem, że dyskryminacja to ohyda; ja-nie-mogę-być-uprzedzony! Dość zabawnym wyrazem postawy ja-nie-jestem-uprzedzony był jeden z mejli do badaczy, w tłumaczeniu nieco ubarwionym brzmiący: "Hej, wy z Harvardu. To jest po prostu niemożliwe żebym wolał Marthę Steward (biała) od Oprah Winfrey (czarna). Poprawcie błędy w swoim popieprzonym teście. Pozdrawiam. Frank. ""
Test IAT jest świetnym narzędziem badającym wszelkie ukryte preferencje związane np. z wiekiem, statusem społecznym, płcią, rasą, orientacją seksualną, itp., wydobywając na światło dzienne skojarzenia automatyczne, o których istnieniu nie mamy pojęcia, choć kierują naszymi zachowaniami. Chcecie sprawdzić? Jest dostępny na stronie Implicit.harvard.edu.
Okazuje się, że nasz mózg ma dwie strony: refleksyjną (myślącą, analizującą) i zautomatyzowaną (nieuświadomioną, bezwiedną), które w tym samym czasie generują dwa wykluczające się poglądy. To zjawisko nazywane jest dysocjacją. Jego działanie autor artykułu obrazuje dowcipem:
"Pytanie: Skąd wiesz, że do mieszkania włamał ci się Azjata? Odpowiedź: Bo zniknął pies, a praca domowa dzieci została odrobiona." Jeśli dowcip Was choć trochę śmieszy, wszystko jest OK. Jesteście "dobrymi ludźmi", więc żenuje, bo wiecie, że jest rasowo obraźliwy i że stereotypy są krzywdzące (aktywna część refleksyjna), ale jednocześnie bawi, bo dysponujecie "wdrukowaną" wiedzą, w tym przypadku stereotypami dotyczącymi Azjatów (uaktywnia się zautomatyzowana, nieświadoma część umysłu). Stereotypy "Azjaci jedzą psy" i "Azjaci są bardzo pracowici" są zakodowane i przywoływane automatycznie. 
Jeśli dowcip nie śmieszy  - cóż, czas na refleksję. Autor artykułu wyjaśnia: "Książka nie jest dla zadeklarowanych seksistów, antysemitów, kiboli, narodowców, ejdżystów, neonazioli i innych odmian człowieka głupiego. Te odmiany ludzkie nie odczuwają dysocjacji, są doskonale spójne w części nieświadomej i świadomej swojego mózgu. Być może dlatego - choć trzeba by zbadać - że mózgu zostało im niedużo, mieści się w nim głównie nienawiść."
Cóż, potwierdza się to, co w EDI'm odkryliśmy dość dawno: rzeczywista integracja nie jest możliwa bez edukacji. Ta z kolei pozwala nam zachować dystans i zdrowe poczucie humoru. Dlatego możemy powiedzieć: na szczęście jesteśmy uprzedzeni! I robić swoje. Edukować, niech żyje dysocjacja! :)


poniedziałek, 14 października 2013

Pierwsze lekcje

I są! Pierwsze lekcje! Nasze spotkanie w Suwałkach było fantastyczne!!! Do zdjęć odsyłamy na Facebook (Edukacja dla Integracji), a tego, co mamy w sobie, nie da się opisać!

Kilka lekcji:

"Zajęcia, a w szczególności wizyty studyjne w różnych instytucjach, były bardzo przydatne pod kątem ulepszenia własnej działalności w kraju zamieszkania na zasadzie wprowadzenia wypróbowanej, dobrej praktyki, która został nam przedstawiona podczas szkolenia.
Edukowanie dorosłych poprzez pracę z dziećmi, jak w Fundacji Pogranicze, będzie dla nas modelem w działalności w Szwecji".
Teresa, Szwecja

"Poznałam rozwiązania i metody radzenia sobie z wykluczeniem społecznym na przykładzie społeczności romskiej. 
Na długo pozostanie w pamięci spotkanie z Fundacją Pogranicze, gdzie przedstawiono sposoby na "dobre sąsiedztwo" - umiejętność funkcjonowania w zróżnicowanej społeczności."
Anita, Francja

"Zwiększyłam i poszerzyłam wiedzę na temat stosowanych metod w zakresie integracji mniejszości narodowych ze społeczeństwem.
Najbardziej wartościową rzeczą jest pozyskanie wiedzy i podzielenie się doświadczeniami; wiele z przedstawionych działań zostanie zastosowane w działalności edukacyjnej naszej organizacji".
Marta, Niemcy

"Szczególnie utkwiła mi w pamięci wzajemna pomoc - przy dojazdach do Puńska, Sejn i innych miejscowości związanych z mobilnością.
W swojej organizacji wykorzystam przykład z przebiegu spotkania w Suwałkach i zachęcę słuchaczy do bardziej aktywnego uczestnictwa w zajęciach mobilnościowych. Wykorzystamy też wiadomości o Czesławie Miłoszu z Krasnogrudy".
Ryszard, Litwa

"Zapoznałem się ze sposobami i metodami pracy nad integracją osób dorosłych ze środowisk mniejszości reprezentowanych przez poszczególnych partnerów. Ciekawym i wartościowym doświadczeniem była wizyta w szkole romskiej oraz Ośrodku Pogranicze Sztuk, Kultur, Narodów w Sejnach, w szczególności prezentacja filmowych etiud na temat grup etnicznych i religijnych zamieszkujących miasto".
Leszek, Czechy

"Podczas mobilności przekonałam się o wartościach niesionych przez współpracę i wymianę doświadczeń. Za najbardziej wartościowe uważam wspólne wypracowywanie działań integracyjnych pomiędzy uczestnikami oraz środowiskami polonijnymi i zapoznanie się z metodami integracji większych grup społecznych. Zapamiętam zapał i poświęcenie osób zaangażowanych w działalność integracyjną.
W edukacji dla dorosłych zastosuję podejście otwartości, tolerancji i współdziałania z osobami trudnymi i niedostępnymi (utrzymującymi dystans i brak zaufania)".
Elżbieta, Grecja

"W czasie mobilności zdobyłem wiedzę na temat problemów, historii i działań lokalnych władz na rzecz mniejszości narodowych.
Najbardziej wartościowa była wymiana doświadczeń z partnerami biorącymi udział w projekcie na temat napotkanych problemów.
Podczas mobilności utkwiło mi najmocniej w pamięci spotkanie z Romami. W edukacji dorosłych zastosuję więcej tolerancji, otwartości i zrozumienia".
Tomasz, Francja

niedziela, 29 września 2013

Twarzą w twarz

Jeszcze chwila i spotkamy się twarzą w twarz... Będziemy poznawać się, uczyć siebie (i od siebie), i chyba właśnie teraz szczególnie czujemy, że ten projekt ma sens: zaraz po wydarzeniach, które miały miejsce (wobec Romów) w Łodzi, a wcześniej w Andrychowie czy w Poznaniu.

W Suwałkach poznamy Romów z bliska. Takie jak ich albo podobne problemy mogą być lub już są/były naszymi - w krajach obecnego zamieszkania...

Już zaraz pierwsza mobilność. To dość śmieszne słowo kryje w sobie mnóstwo działań i emocji, które nam towarzyszą przed spotkaniem w Suwałkach - przed spotkaniem jakże różnych ludzi z 9 krajów. Mamy nadzieję, że w tej różnorodności jest siła, której jeszcze nie znamy, i z której chcemy czerpać, ile wejdzie!

niedziela, 22 września 2013

Język obcy

Dlaczego dzieje się tak, że dużo łatwiej przychodzi ludziom wyrażanie emocji negatywnych, niż pozytywnych? Że w miejsce argumentów czy poglądów wolą używać inwektyw?

Uprzedzenia, nietolerancja czy nienawiść wobec ludzi w jakikolwiek sposób "innych" od większości to w Europie (i, oczywiście, nie tylko) poważny problem. Uczucia te zwykle przeradzają się w różnego rodzaju, bardziej lub mniej drastyczne, działania, które można określić słowem "prześladowanie". O ile 10 lat temu takie działania powodowała przede wszystkim przynależność rasowa i etniczna adresatów, obecnie prym wiedzie homofobia (doświadczyło jej ok. 60% osób LGBT)*

Ileż to razy słyszeliśmy: "Polacy to złodzieje", "Żydzi do gazu", "asfalt powinien leżeć na swoim miejscu" czy, ostatnio, "pasożytnicze ścierwo" (o Cyganach). No właśnie: słyszeliśmy. Nie tylko w tłumie, ale z ust polityków różnej maści i rangi, celebrytów, osób znanych - z rożnych powodów autorytetów, którzy właściwie bez przerwy goszczą w mediach, przez co te słowa docierają do tysięcy odbiorców. I zostają. Doskonale wiadomo jaką siłę mają media, jak słowo pisane i mówione wpływa na świadomość odbiorców kształtując ich światopogląd i postawy, jak wpływa na zachowania. Moc słów jest ogromna. A słowa zamieniają się w czyny.

Podczas ubiegłotygodniowej konferencji Rady Europy Thorbjorn Jagland, sekretarz generalny, powiedział: "Mowa nienawiści, sącząc się, przekształca świadomość, prowadząc do fizycznych ataków. (...) Holocaust był możliwy, bo wcześniej za pomocą słów odczłowieczono Żydów. Obojętność w sprawie mowy nienawiści to społeczne samobójstwo."
To dlatego np. wielokrotnie powtórzone "Polacy zabierają nam pracę" staje się powszechnie uznanym i niekwestionowanym faktem, który wywołuje określone zachowania, np. w Holandii.

Niektórzy nie potrafią zbudować poczucia własnej wartości poprzez własne dokonania, ale przez wytworzenie i pielęgnowanie obrazu "wroga". Inni są po prostu głupi albo niezdolni do samodzielnego myślenia, przez co łatwo ulegają manipulacji lub bezkrytycznie wierzą w to, co usłyszą w mediach. Dlatego potrzebna jest elementarna edukacja, która uczy wyrażania uczuć i poglądów oraz wymiany argumentów w sposób świadomy zamiast łatwego wykrzykiwania słów mogących przynieść skutki, z jakich nie zdajemy sobie sprawy. Jak w przyszłości będzie wyrażało myśli dziecko, które zamiast: "wydaje mi się, że poświęciłeś za mało czasu na naukę do tej klasówki, co o tym sądzisz?", słyszy: "jesteś debilem!"? Co musieli kiedyś słyszeć ci, którzy dziś używają agresji słownej w stosunku do wszystkich i wszystkiego, co jest inne, trudne albo czego nie rozumieją?

Na co dzień używamy wielu języków, ale wciąż potrzebujemy edukacji, by mowa nienawiści pozostała dla nas językiem obcym. Od siebie nawzajem będziemy uczyć się rozmawiać bez wartościowania i negatywnych emocji.  Rozmawiać, by zrozumieć. Między innymi po to powstał EDI.

* Tegoroczne badania przeprowadzone przez Fundusz Norweski w krajach członkowskich UE.


niedziela, 15 września 2013

Początek

Powiadają, że początki są trudne. Bywają też miłe, ale złego...

Cokolwiek by tu nie napisać i jakich cytatów nie użyć, jest to początek: tego bloga, ale także ciągu zdarzeń, które - miejmy nadzieję - koniec będą miały dobry, a jeszcze lepiej, by nie miały go wcale.

"Ciąg zdarzeń" od początku sierpnia nazywa się "Mnożenie przez Dzielenie - Edukacja dla Integracji" (dlatego nazywamy go EDI) i jest projektem współfinansowanym przez Komisję Europejską w ramach Programu Uczenie się przez całe życie. Jest największym w Polsce i prawdopodobnie także w Europie wdrażanym obecnie projektem Akcji Projekty Partnerskie Grundtviga, a to dlatego, że realizuje go aż 9 organizacji z 9 różnych krajów.

Czuliście się kiedyś "inaczej"? Znacie uczucie bycia "innym" - czy to z racji wieku, czy to pochodzenia, koloru skóry, być może niepełnosprawności, płci, nieznajomości języka, wiary lub niewiary? A może pamiętacie uczucie, które towarzyszyło Wam pierwszego dnia w nowej szkole po przeprowadzce i dołączeniu do nowej klasy, gdzie wszyscy dawno się znali? Niefajne... Zwłaszcza wtedy, gdy musiało pozostać z Wami na dłużej, bo z jakichkolwiek powodów nie znaleźliście akceptacji.

Partnerstwo EDI tworzą ludzie, którzy nie lubią czuć się obco i nie akceptują braku tolerancji. Wiemy, o czym mówimy: wszyscy doświadczyliśmy bądź wciąż doświadczamy  sytuacji, w których musimy dawać radę, bo: jesteśmy Polakami mieszkającymi w innych krajach (choć niektórzy u siebie z dziada pradziada), jesteśmy osobami starszymi, jesteśmy młodzi, jesteśmy kobietami, jesteśmy mężczyznami, mówimy z akcentem, jesteśmy przedsiębiorczy albo bezrobotni... 

W Sandomierzu, gdzie w ubiegłym roku spotkaliśmy się po zjechaniu ze "swoich" zakątków Europy i poznaliśmy, zrobiliśmy zdjęcie (teraz jest ono naszym zdjęciem profilowym na Facebook'u - Edukacja dla Integracji: https://www.facebook.com/pages/Edukacja-dla-Integracji/301654026623745), na którym widać nasze cienie. To wtedy postanowiliśmy "coś" zrobić z tym, co nas łączy, przy wykorzystaniu potencjału wynikającego z doświadczenia w działalności w organizacjach pozarządowych i z tego, że jednocześnie jesteśmy tak bardzo różni. Powstał pomysł sformalizowania naszej znajomości i spróbowania sił w Grundtvigu. Udało się... Możemy więc uczyć się od siebie i edukować innych: jak współdziałać, jak akceptować, jak rozumieć i współpracować, jak pomóc. Bo integracja to nie traktaty; integracja to codzienne życie w pracy, szkole, na boisku, ulicy, klatce schodowej, w sklepie, i tu trzeba się jej uczyć. To początek; mamy nadzieję, że z każdym miesiącem nasza fotografia będzie nabierać wyrazu - w każdym znaczeniu tego słowa.

W tym miejscu będziemy pisać o tym, co robimy i co nam się udało (lub nie). Będziemy pisać o lekcjach integracji. Być może nasze doświadczenia pozwolą komuś nauczyć się czegoś, co pozwoli mu inaczej pomyśleć i spojrzeć na otoczenie, a potem także inaczej je zobaczyć i coś w nim zmienić, zaczynając od siebie? Zawsze musi być jakiś początek...